piątek, 12 lipca 2013

ROZDZIAŁ 7 - ZNALEŹLIŚMY TAK WIELE RZECZY, NIE WIEDZĄC, JAK ŻYĆ..

WŁĄCZ:

Nazajutrz obudziłam się wcześnie. Wzięłam prysznic, włosy spięłam w kucyka i ubrałam się. Złapałam w międzyczasie torbę i zbiegłam do stołówki. O dziwo, była pusta. Od kucharki wzięłam płatki z mlekiem, które pochłonęłam w błyskawicznym tempie. Wychodząc minęłam się w drzwiach z chłopakami. Od razu poszłam na salę. Chciałam pobyć sama, przemyśleć kilka istotnych spraw, które miały miejsce w przeszłości, jeszcze podczas pobytu we Włoszech. Po trzech latach mężczyzna poza, którym świata nie widziałam, odezwał się jak, gdyby nigdy nic. Może nocna rozmowa do najmilszych nie należała to nadal w sercu paliła się malutka iskierka nadziei, która chciała, żeby on przyjechał tutaj i mnie po prostu przytulił. Doskonale wiedziałam, że był zakazanym owocem, ale to coś w klatce piersiowej było, jest i będzie silniejsze ode mnie. Każda dziewczyna na moim sercu cieszyłaby się mieszkając niedaleko włoskiego klubu Casa Modena. Może początkowo tak było, ale później przeradzało się to w koszmar. Te lata spędzone na półwyspie Apenińskim okazały się najgorszymi w calusieńkim życiu. 
Łzy popłynęły hurtowo po moich policzkach. Nie wycierałam ich, bo po co? Na pewno nie po to, żeby nowe przemierzały szlaki na mej twarzy. Pozwoliłam sobie na płacz. Nie potrafiłam tych wszystkich uczuć dusić w sobie. O tym co stało się we Włoszech nie wie nikt. Może to i dobrze? Zależy dla kogo.. Do treningu zostało dziesięć minut, dlatego ruszyłam w kierunku szatni. Wzrokiem badałam fakturę płytek, które prowadziły do pomieszczenia. 
- Andżelika - niech to szlag, Kraczący - Andżi, czekaj! - nie chciałam na niego czekać, dlatego wbiegłam do szatni i już miałam ją zamykać na klucz, gdy poczułam szarpanie klamki - Nie zamykaj tych cholernych drzwi.
Odpuściłam i bezwładnie osunęłam się po ścianie. Twarz wraz z podpuchniętymi, czerwonymi od płaczu oczami zakryłam dłońmi. Znów rozryczałam się jak bóbr. Poczułam jak Andrzej mnie podnosi i sadza na swoich kolanach. Odkrył mą zapłakaną buzię.
- Mała, co się stało? - schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi, na co on przytulił mnie mocno i gładził po plecach.
Ludzie, którzy mówili, że płacz oczyszcza, mieli rację. Uspokoiłam się po kilku minutach i spojrzałam w oczy środkowego.
- Przeszłość wróciła ze zdwojoną siłą - mruknęłam, gdy ocierał opuszkami palców moje łzy.
- Pamiętaj zawsze będziesz mieć we mnie wsparcie - wyszeptał i cmoknął w czoło.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się nikle - Czuję, że dostaniemy dodatkowe dwadzieścia kółek.
- Trudno. Ważne, żebyś się rozchmurzyła - pstryknął w nos - Obiecaj, że będziesz się uśmiechać.
- Obiecuję - ukazałam rząd białych zębów.
- O wiele lepiej, ślicznotko - powiedział i zdjął koszulkę.
- Czy Tobie czasem nie pomyliły się szatnie?
- Oj tam, oj tam. Zati ma Drzyzgę - na samo wspomnienie wczorajszego Titanica wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem.
W ciszy się przebraliśmy i z piętnastominutowym spóźnieniem pojawiliśmy się na sali. Podeszliśmy do Andrei, przeprosiliśmy. Na razie dał nam ostrzeżenie, dlatego nie musieliśmy biegać dodatkowych kółek, tylko nadrobić te, które zrobili siatkarze.
- A gdzie się to było, papużki? - no tak Igła wkracza do akcji.
- Malutkie zawahanie nastroju - pokazałam jak drobne, na co spojrzał podejrzliwie.
- Mm.. Przez to masz zapłakane oczy? - nie odpowiedziałam - Porozmawiamy po południu.
Porozciągaliśmy odpowiednie partie mięśni i podzieliliśmy się na ekipy, aby rozegrać sparing. Wyszło na tym, że byłam w drużynie z Andrzejem, Marcinem, Fabianem, Ruciakiem, Kubą i Igłą. Zapowiada się ciekawe starcie - pomyślałam. Stanęłam naprzeciwko Zbyszka i zmierzyliśmy się wzrokiem. Rozpoczęła drużyna przeciwna. Pierwszy set przegraliśmy do dwudziestu dwóch. Atakujący cały czas, a przynajmniej w większości na Wronę, choć w linii stałam ja i Rucek. Po kolejnym, mocnym ataku odezwałam się.
- Bartman popierdoliło Cię do jasnej ciasnej? - powiedziałam głośniejszym tonem - Jakbyś nie widział to są jeszcze dwie osoby, w które możesz serwować - wskazałam na siebie i na Michała - Jeszcze raz spróbujesz w Andrzeja, a przysięgam Ci, że po treningu masz wpierdolone.
Chłopacy spoglądali na mnie z zadziwieniem. W sumie nie dziwię im się, przecież nie znali mnie od tej bardziej bezczelnej strony. Jak na zawołanie serwis, który bardzo lekko miał 125 km/h  trafił w mą osobę.  Niedokładnie podałam do Drzyzgi, a następnie zaatakowałam, ale Zbyszek i Bartek postawili skuteczny blok. Piłką odbitą od ich rąk dostałam w twarz, a na nieszczęście źle upadłam. Zwinęłam się w kłębek trzymając za kostkę i łydkę.
- Olek, chodź tu szybko ! - krzyknął Krzysiek.
Fizjoterapeuta podbiegł do mnie i spojrzał na moją nogę.
- Zaprowadźcie ją do gabinetu - wstałam z dużą trudnością i oparłam się o ramię Bieleckiego po czym na jednej nodze skakałam, aby dojść do wyjścia sali.
- Zaniosę ją - Zbyszek przypomniał o swojej obecności.
Bez pytania wziął mnie na ręce i ruszył w odpowiednią stronę. Nadal byłam na niego zła za jego zachowanie, ale teraz najważniejszy był stan nogi. Olek od razu zbadał moją kontuzjowaną łydkę.
- Kostka zwichnięta, a łydka.. Najprawdopodobniej naderwanie mięśnia - głośno przełknęłam ślinę.
- Musimy jechać do szpitala, tam zrobią Ci dokładniejsze  badania i powiedzą jak będzie.
W znienawidzonym przeze mnie miejscu byliśmy po godzinie. Czego można było spodziewać się o 11? Największych korków.. Wożono mnie od sali do sali i robiono miliony badań. Siedziałam w gabinecie lekarskim, gdy do środka wszedł doktor Nowak.
- Przykro mi, ale wszystkie przypuszczenia się potwierdziły. Czeka panią ośmiotygodniowe wykluczenie z gry - mówił nieustannie - Proszę nie przesilać nogi, ale dla pewności założymy pani na dwa tygodnie gips. Już kiedyś była złamana ta noga, nieprawdaż?
- Tak.. - odparłam ledwo słyszalnie.
- Martwimy się o nią, dlatego ten gips, bo tak nie byłby potrzebny. Zaraz pójdziemy do gipsowni i będzie po sprawie.
Najzwyczajniej w świecie się załamałam. Nie chciałam zrozumieć tego, że przez jeden głupi skok nie będę mogła ćwiczyć, a na dodatek praktycznie cały czas leżeć.
- Proszę zgłaszać się na kontrolę - przytaknęłam tylko głową i wraz z Bieleckim wyszliśmy ze szpitala.
Usiadłam w samochodzie nie interesując się tym co dzieje się wokoło. Bez słowa przemierzaliśmy spalskie ulice aż w końcu dotarliśmy przed ośrodek. Wraz z pomocą kul weszłam do recepcji, w której siedziała cała reprezentacja. Z moich oczu momentalnie wypłynęły łzy..
- Andżelika, poczekaj - powiedział Andrzej.
- Zostawcie mnie w świętym spokoju - podniosłam głos.
Windą zajechałam na moje piętro. Ledwo co weszłam do pokoju, a wazon, który znajdował się nieopodal szafy został rozbity na dziesiątki kawałków. Położyłam się na łóżku patrząc w sufit. Jedyne czego chciałam to rozwalenie wszystkiego, co by się znalazło w pobliżu mej osoby.

Tym razem o wiele krótszy, ale nie zdołałam nic więcej wyskrobać. Obiecałam, przecież rozdział w piątek, więc oto i jest. Dużo Wrony, dziwne zachowanie Zbyszka i Andżeliki, kontuzja.. Jednym słowem wszystko się wali. Zgadujcie kim jest tajemniczy ktoś, który grał w Modenie.
Płaczę, płaczę i jeszcze raz płaczę. Tak strasznie żałuję tego meczu. Szanse na awans do Final Six zaprzepaściliśmy, ale są jeszcze Mistrzostwa Europy. Dziękuję chłopakom za walkę ! A Bułgarom to bym skopała tyłki i pokazała środkowy palec. Bezczelni do potęgi entej, żerują tylko na naszym nieszczęściu. 
Dobranoc, miłego czytania.

12 komentarzy:

  1. No i jestem, z racji Twojego zaproszenia, ale na pewno nie żałuję, bo mi się spodobało, i to nawet bardzo :*
    Jak ja nie cierpię kontuzji, bo to one wykluczają najlepszych, tak jak dziś Winiara, a jego brak był na prawdę bardzo widoczny:/
    Trochę intryguję mnie zachowanie Zbyszka. Czyżby był zazdrosny o naszą Andżelikę? :P Podoba mi się to, ale on przecież nie musi się wyżywać na biednej Wronce, że tamten ma z nią dobry kontakt :P
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*
    Ps. Zapraszam serdecznie na 15 rozdział na http://the--past--in--the--future.blogspot.com/, 22 na http://add-me-wings.blogspot.com/, dwójeczkę na http://to-tylko-siedem-dni-kotku.blogspot.com/. Życzę miłej i wciągającej lektury i mam nadzieję, że emocje przelejesz w postaci komentarza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się spodobał. O to mi chodziło, ale na konstruktywną krytykę również liczę. : )
      Nawet nie wiesz w jaki szał wpadłam jak się dowiedziałam o tej kontuzji.. -,-
      Może, może.. : D Któraś z czytelniczek prosiła o Zbyszka bad boy'a, więc jak na razie ZB9 wyżył się na Wronce zagrywkami.

      Usuń
  2. No to dowaliłaś z tą kontuzją -,- Pisz szybciej bo już nie mogę się doczekać Zbyszka jak będzie przepraszał xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy kolejny rozdział? Już nie mogę się doczekać :)
    Diana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro, a jakby się nie udało to najpóźniej we wtorek . ; p

      Usuń
  4. Zgaduję, że tym tajemniczym Modeńczykiem będzie Matt Anderson, bo tylko on mi przychodzi do głowy, jeśli opowiadanie toczy się w tym sezonie ;p

    Rozdział ładny, nie powiem. Szybko się czyta. Zastanawia mnie ta rozbieżność między Wroną a Zibim. Zobaczymy kogo wybierze, a może po prostu powróci "tajemniczy książę" i spierdoli wszystko, co ona budowała przez tyle czasu.

    Weny, kochana, weny :)

    // Aleksowaa <3

    http://bydgoszczczybelchatow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wena, przede wszystkim.
      Zrujnowałaś moje plany, no ale cóż. Trafiony zatopiony. : D
      Nowy rozdział dodany. :>

      Usuń
  5. Oj, ale Zbysław jest zazdrosny ;o Oby to się tylko na nim nie zemściło...
    Kontuzja straszna rzecz :C Gdy nie można robić czegoś, co się kocha, to człowiekowi nic się nie chce, kompletnie, ehhhh... Mam nadzieję, że uraz nie był na tyle poważny, żeby przekreślić jej dalszą grę, bo nie wiem, co ona zrobi...
    Eeeee tam, nie ma co płakać! Lig Światowych jeszcze będzie w cholerę! :D Zresztą, mnie już chyba żadna przegrana nie rusza, oglądam wystarczającą ilość naszej, krajowej piłki nożnej :D
    Pozdrawiam,
    przyzwyczajona do porażek drużyn wszelakich Amelia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyś zazdrośnik, czyli to co tygryski lubią najbardziej, ha! :D
      Najchętniej to przy kontuzji bym pozabijała wszystkich dookoła, większość sportowców tak ma, a szczególnie "mało temperamentny" Bartman. ;p
      Nie mów mi o tej "cudownej" kadrze "jakże cudownego trenera" Fornalika.. -,- To siatkówka powinna być sportem narodowym. :)
      Pozdrawiam . ; *

      Usuń
  6. Miałam bardziej na myśli "Ekstra"klasę, bo od niej, pomimo niskiego poziomu, jestem totalnie uzależniona :D A od piłkarskiej kadry już chyba przestałam wymagać, pozostaje się tylko śmiać i jeździć na mecze, bo i tak zabawa jest świetna ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nigdy nie wiesz, w którym momencie dostaniesz wpierdol. :D

      Usuń