niedziela, 21 lipca 2013

ROZDZIAŁ 11 - CHCESZ LATAĆ I ZOSTAWIĆ ZMARTWIENIA ZA SOBĄ, CZY NIE?

WŁĄCZ:

W ośrodku byliśmy po trzydziestu minutach. Zbyszek od razu po wyjściu z samochodu zaczął się przeciągać. 
- Andrea mnie zabije - mruknęłam pod nosem - Jego najlepszy atakujący jest przeze mnie połamany - otarłam niewidzialną z łzę z policzka.
- Najlepszy? Czy ja się nie przesłyszałem? - uniósł ku górze brew.
- Masz wysokie mniemanie o sobie - wytknęłam język i ruszyłam w stronę recepcji.
- Pożałujesz - podbiegł do mnie i podniósł, na co automatycznie oplotłam go nogami w biodrach, a rękoma szyję.
- No ej - zmarszczyłam nos.
- Przeproś - puścił oczko wchodząc do środka.
- No chyba Cię coś gniecie - zdzieliłam go w ramię.
- Nie to nie - machnął ręką, przez co jeszcze bardziej do niego się zbliżyłam, aby nie spaść.
Po chwili byliśmy przed naszymi pokojami. Puścił mnie i weszłam do środka. Od razu wzięłam prysznic i ubrałam się. Chciałam już schodzić na dół, ale nigdzie nie znalazłam kuli. Na szczęście Bartman przechodził obok mojego lokum.
- Zbyszek zostawiłam kule w Twoim samochodzie - mówiłam, lecz ten lustrował moje nogi wzrokiem - dasz mi kluczyki? - pstryknęłam mu przed nosem palcami.
- Już, już - wyjąkał i wrócił się po nie. 
- Dzięki - złapałam je w locie i opierając się trochę o nogę w gipsie doszłam do windy. 
Powoli zmierzałam w stronę Audi, ale pomińmy fakt, że prawie wywinęłam orła. Otworzyłam auto i z tylnych siedzeń odebrałam moją zgubę. Szybciej wróciłam do środka i udałam się do stołówki. Zbych właśnie odpierał od pani Jadzi śniadanie, dlatego dosiadłam się do Krzyśka, Kubiego i Wrony. Chwilę później doszedł atakujący. Cała trójka zerknęła na nas podejrzliwie.
- Dzięki - podałam mu klucze uśmiechając się.
- Gdzie wyście byli, jak was nie było? - Krzysiu i te jego mądre pytania. 
- Zbyszek zawiózł mnie na spotkanie, a  że nie grzeszy inteligencją to postanowił zaczekać w samochodzie - przewróciłam oczami.
- Jakie spotkanie? - zaciekawił się Igła.
- No.. - przerwałam - z Mattem - powiedziałam ciszej.
- Z Andersonem? - wykrzyknęli równocześnie libero i środkowy.
- Mhm - mruknęłam.
- Z tym Mattem? I całą noc? - przekrzykiwali się w zadawaniu pytań. 
- Tak, a co do tego drugie tłumaczyć się Wam nie muszę - pokręciłam głową - Przepraszam, ale już nie jestem głodna - wyszłam ze stołówki.
Bez zawahania udałam się na halę. Brakowało mi treningów, a jeszcze siedem tygodni muszę wytrzymać, w tym jeden z gipsem. Na szczęście kosz z piłkami znajdował się na środku, dlatego zajechałam nim na linię końcową. Wyciągnęłam kolejno piłki serwując. Później wzięłam jedną i podbijałam ją raz sposobem górnym, a raz dolnym.  
- Andżelika.. czy Ciebie do jasnej ciasnej pogrzało? - odezwał się środkowy bloku.
- Nie przemęczam nogi, a cały czas leżeć nie będę - warknęłam. 
- Rozumiem, ale na razie od piłek trzymaj się z daleka - pogroził mi palcem. 
Kilka minut później na halę wtargnęła reszta siatkarzy. Usiadłam na plastikowym krzesełku, a Kraczący wrócił do szatni. Wszyscy traktowali mnie jak małe dziecko. Czasami bywało to wkurzające, ale wiedziałam, że nie chcieli, aby coś mi się stało. Nagle przyszedł sms. Napisał Matt: 'Spotkajmy się dzisiaj o 19. Przyjadę pod ośrodek. Kocham Cię. :*'. Odpisałam mu tylko, że się zgadzam, a już na salę weszli sportowcy.
- Co to miało znaczyć? - spojrzał na mnie wyczekująco Ignaczak.
- Poodbijałam sobie i tyle. Nic wielkiego - wysyczałam.
- A o Andersonie porozmawiamy sobie wieczorem - oznajmił.
- Jest już umówiona - odparłam.
- Z nim? - przytaknęłam.
Bez słowa dołączył do biegających siatkarzy. Dzisiaj ćwiczyli atak, zagrywkę, przyjęcie i blok, a później mieli mieć siłownię. Nie chcąc im przeszkadzać, wymknęłam się z hali. W drodze do windy zetknęłam się na Asię.
- Cześć - przywitałyśmy się.
- Dzisiaj wyjeżdżacie, nie? - zapytałam.
- No, niestety. Wiesz może gdzie był Zbyszek w nocy? - przełknęłam głośno ślinę.
- Zaoferował mi podwózkę, choć mówiłam, żeby wrócił, ale tego nie wykonał - westchnęłam.
- Rozumiem. Pilnuj go przez ten tydzień, żeby żadnej maniany nie odstawił - zaśmiała się i weszłyśmy do mojego pokoju. 
Rozłożyłyśmy się wygodnie na łóżku i rozmawiałyśmy  na wszystkie możliwe tematy. W końcu zalogowałam się na facebook'a, na którym czekały na mnie zaproszenia od niektórych wybranek siatkarzy. Zaakceptowałam je, a następnie włączyłyśmy 'Trzy metry nad niebem'. Oczywiście pod koniec filmu rozpłakałyśmy się niczym bobry. Właśnie wycierałyśmy swe twarze, gdy do środka wpadł Krzysiu, a za nim Andrzej. 
- Asiu, Zibi Cię szuka - poinformowali ją, a ona od razu wyszła z pokoju dziękując za mile spędzony czas.
- Co ty odwalasz z Andersonem? Zapomniałaś już jak Cię skrzywdził? - Wrona zerknął na mnie pytającym wzrokiem.
- Nie, ale on się zmienił, naprawdę - westchnęłam.
- Myślisz, że tacy jak on się zmieniają?
- Nie wiem, ale może warto dać mu drugą i ostatnią szansę? 
- Widzę, że chcesz kolejny raz przez niego cierpieć - powiedział głośniejszym tonem Ignaczak.
- A co byś zrobił, jakbyś był w tej samej sytuacji co Matt, a Iwona nie chciałaby wrócić? Zmieniłbyś się i walczył o nią, prawda? Masz odpowiedź na swoje pytanie. 
Jeszcze jakieś trzydzieści minut rozmawialiśmy o amerykańskim przyjmującym. Siatkarze na siłę chcieli wybić mi go z głowy, co wychodziło im z marnym skutkiem. Jednak uparcie walczyli. W końcu zeszliśmy na mniej więcej normalne tory. 
- Jak tam relacje ze Zbyszkiem? - zapytali.
- Normalne, a jakie miałyby być? Jesteśmy przyjaciółmi - zagryzłam lekko dolną wargę.
- Jak patrzy na Ciebie to oczy mu się błyszczą - powiedział sarkastycznie Igła.
- Przesadzacie. Zostawcie mnie na chwilę w spokoju - posłusznie wyszli.
Zrobiłam sobie godzinną drzemkę. Na obiad i kolejne treningi nie zeszłam. Gdy była 18 postanowiłam się przebrać i spiąć włosy w kucyk. Na koniec popsikałam się perfumami i zeszłam na dół do recepcji. Równo o 19 pod ośrodek podjechało czarne BMW. Z samochodu wysiadł ubrany w białą koszulę, czarne spodnie i skórzastą kurtkę siatkarz. Na przywitanie cmoknęliśmy się w policzek i odjechaliśmy.

Jestem z nowym rozdziałem! :)
Dzisiejszy epizod zadedykowany Lily Rose. :*
Nie wiem, kiedy pojawi się następny, ale do piątku powinien być. Mam nadzieję, że nie zlinczujecie mnie za Matta i Michalską. : D  W najbliższym czasie dodam odpowiedzi do Liebster Award i dziękuję za nominację.
W finale Brazylia-Rosja, komu kibicujecie? Jakie podium chcielibyście zobaczyć? :)
Enjoy.

5 komentarzy:

  1. no, no ciekawie jest ;)
    zobaczymy co będzie z Mattem i szczególnie ze Zibim :)czekam na nowy, pozdrawiam :*
    siatkarskielovestory.blogspot.com
    uciekajacodprzeszlosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejeje :D Dziękuję.. :) Teraz zaczęłam zastanawiać się dlaczego Lily Rose :)

    Co do rozdziału to jak zwykle świetny :) I jest Zbyszek! :) "lecz ten lustrował moje nogi wzrokiem - dasz mi kluczyki? - pstryknęłam mu przed nosem palcami.
    - Już, już - wyjąkał i wrócił się po nie. " - Uwielbiam takie fragmenty! :) Czekam na kolejny.. :)

    http://niespelnione-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz talent, świetny rozdział :) czekam na kolejny i zapraszam na mojego bloga : sztuka-zycia-to.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział;D i jest Zibi;))

    Ja bym chciała o tak;
    Brazylia
    Rosja
    Włochy

    a ty? pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ładny rozdział :) Anderson to moje amerykańskie oczko w głowie, więc uwielbiam go i mam banana na twarzy kiedy tylko widzę go w jakimkolwiek opowiadaniu ^^

    Zapraszam do siebie:
    http://siatkarski-zaklad.blogspot.com/
    http://bydgoszczczybelchatow.blogspot.com/

    Pozdrawiam, Aleksowaa <3

    OdpowiedzUsuń