WŁĄCZ:
Zeszłam na kolację witając się z panią Jadzią, moją ulubioną kucharką. Pytała mnie o zdrowie i o to co teraz zamierzam zrobić. W sumie sama nie wiedziałam. O tej porze miało mnie już nie być, a inaczej wyszło. Do meczów z Serbią został niecały tydzień. Czy warto było już wracać? Siedem dni w tę czy we w tę nie robi żadnej różnicy.
- Zostanę, ale po Miliczu i Twardogórze wyjeżdżam - uśmiechnęłam się szeroko.
- To dobrze - pogłaskała mnie po ramieniu i dała porcję jedzenie.
Usiadłam przy stoliku i zaczęłam pałaszowanie, od czasu do czasu zerkając na panią Jadwigę. Już kończyłam, gdy do stołówki weszło stado niemrawych siatkarzy. Cicho zachichotałam pod nosem.
- I czego się śmiejesz z naszego nieszczęścia, zła kobieto? - odezwał się Kubi mordując mnie wzrokiem.
Wybranki sportowców dosiadły się do mnie śmiejąc się z ich mężczyzn.
- Co im się stało? - oparłam się wygodnie o krzesło.
- Zmęczyli się pływaniem - wybuchnęły śmiechem, na co oni się obrazili.
- Zawsze wiedziałam, że kondycji to oni nie mają za grosz - powiedziałam nieco głośniej.
Mierzyliśmy się wzrokiem, ale w końcu nie wytrzymałam i wróciłam do rozmowy z Dagą i Iwoną. Poruszyły temat opieki nad dziećmi, co przypomniało mi o Krzyśku.
- Iwona, dziękuję. Muszę udusić twojego męża za to zdjęcie - poruszyłam zabawnie brwiami.
- Zdziel go po tej głowie, może jeszcze na starość zmądrzeje - odparła.
- Jaka starość, jaka starość - zbulwersował się.
Po pewnym czasie wyszłam ze stołówki i udałam się do pokoju. Przebrałam się i uczesałam. Do spotkania zostało jeszcze czterdzieści pięć minut, dlatego postanowiłam się już zbierać, bo z moimi ruchami to mogę ani za godzinę nie dojść. Złapałam kule, zamknęłam pokój i weszłam do windy. Już miałam wychodzić, gdy zauważył mnie Zbyszek.
- Andżi, gdzie idziesz? - spojrzał na mnie.
- Na spotkanie - nie chciałam mu się tłumaczyć dokładnie.
- Podwiozę Cię. Nie możesz przemęczać nogi, a i tak za dużo chodzisz - złapał mnie za rękę.
- Nie trzeba. Poradzę sobie - starałam się wyciągnąć dłoń z jego uścisku.
- Odmowy nie przyjmuję - wytknął język i wziął mnie na ręce.
Zawiesiłam dłoń na jego szyi. Otworzył drzwi od strony pasażera i posadził w fotelu. Zapięłam pas czekając na ZB9. Przez pół drogi nie rozmawialiśmy, tylko przysłuchiwaliśmy się muzyce lecącej w radiu.
- Asia zła nie będzie? - zerknęłam na niego kątem oka.
- Nie, jest wyrozumiała. Zresztą i tak większość czasu spędza z Moniką, a my z Miśkiem nie mamy co robić - wzdrygnął się.
- Drzwi mojego pokoju są dla was zawsze otwarte - puściłam oczko.
- Trzymam Cię za słowo. Postanowiłaś coś odnośnie pobytu tutaj? - zapytał jakby się obawiając.
- Wyjadę po meczach w Miliczu i Twardogórze. Będziecie mieć jeszcze chwilę czasu na przygotowanie się do Ligi Światowej. Ja tam sobie zasiądę przed telewizorem i będę Wam kibicować z całych sił - cmoknęłam w powietrze.
- A czy droga pani nie zapomniała o tym, że ma karnet na wszystkie mecze? - zaśmiał się.
- Zaufaj, będziecie mnie mieć już dość - przewróciłam zabawnie oczami.
- Już jesteśmy.
- Dzięki. Nie czekaj na mnie. Nie wiem ile mi to zajmie - pocałowałam go w policzek na pożegnanie i wyszłam z samochodu.
Weszłam do hotelu i zapytałam recepcjonistkę o pokój. Po uzyskaniu informacji ruszyłam w odpowiednią stronę. Zapukałam, a drzwi otworzył mi Matt w samym ręczniku.
- Wchodź - zaprosił mnie gestem ręki do środka - Ubiorę się tylko i porozmawiamy.
Usiadłam na łóżku rozglądając się po pomieszczeniu. Było przestronne w jasnych barwach, dzięki czemu sprawiało, że czuło się w tym miejscu nadzwyczaj dobrze. Na ścianach wisiało kilka obrazów, które przedstawiały przyrodę. W rogu duża, dębowa szafa, a na komodzie ustawiony był trzydzieści dwu calowy telewizor.
- Przedłużyłem kontrakt z Zenitem Kazań - powiedział.
- Po co mi to w ogóle mówisz? - zapytałam.
- Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Nie chcę Cię stracić - mówił cicho - Miałem ofertę z Maceraty, ale nie przyjąłem jej. Wolałem zostać w Rosji, bo będę mieć bliżej do Ciebie.
- Matt.. zrozum, że nasza szansa została zaprzepaszczona - przerwał mi kładąc palec na ustach.
- Zawsze można odbudować relacje. Pragnę tego z całych sił. Dopiero po trzech latach zrozumiałem jak bardzo dla mnie ważna byłaś i jesteś. Żałuję, że tak późno - westchnął.
- Tak się dla Ciebie liczyłam, że byłam Twoim workiem treningowym. Nie zwracałeś uwagi na moje potrzeby? Zawsze najważniejsze były twoje zachcianki, a mnie traktowałeś jak śmiecia - wytykałam mu błędy przeszłości, a do oczu napłynęły łzy - Nie chcę tego - jedna samotna kropla spłynęła po mym policzku.
- Ja także. Zmieniłem się. Proszę, pozwól mi pokazać jak bardzo się dla mnie liczysz - uklęknął przede mną i złapała w dłonie moje ręce, a następnie je ucałował - Szaleję za Tobą. Kocham Cię.
Najzwyczajniej w świecie mnie zatkało. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Takiego wyznania się od Matthew nie spodziewałam. Może naprawdę się zmienił?
- Daj mi czas, okej? - spojrzałam na niego przez łzy - Mam mętlik w głowie. Muszę to sobie wszystko poukładać.
- Dam Ci go tyle, ile tylko potrzebujesz - uśmiechnął się ten niepowtarzalny sposób.
Oparliśmy się o ścianę, a ja wtuliłam w jego ramiona. Rozmawialiśmy o jego pobycie we Włoszech, w Rosji. Po prostu o wszystkim. Szczerze mówiąc to brakowało nam swojej obecności. W Italii traktowaliśmy się przez długi czas jak przyjaciele, co nam o wiele lepiej wyszło niż para. Wtedy byliśmy szczeniakami, przynajmniej ja. Zresztą przeżywał trudny okres. Pan John umarł, autorytet siatkarza. Matt nie potrafił dać sobie z tym rady. Zawsze dziwiłam się, że z Modeny go nie wyrzucono, gdy przychodził na treningi z kacem. Utrata ojca to coś strasznego. W sumie to ja straciłam swych rodziców. Juliusza i jego współmałżonkę tak nazwać nie mogę. Nienawidzę ich, żyją tylko po to, żeby zmarnować mi życie.
Całą noc przegadaliśmy nawet nie wiedząc kiedy zasnęliśmy. Obudziłam się w ramionach przyjmującego. Było mi tak przyjemnie, ciepło. Spoglądałam na niego uśmiechając się szeroko. Nagle otworzył oczy.
- Dzień dobry - przywitał się i cmoknął w policzek.
- Cześć - poczochrałam go po włosach.
- Długo już nie śpisz? - zerknęliśmy na zegarek, który wskazywał ósmą.
- Przed chwilą się obudziłam. Jeśli pozwolisz skorzystam z łazienki - doskoczyłam do pomieszczenia i przemyłam swą twarz.
Poprawiłam kok i wróciłam do mężczyzny.
- Zamówiłem śniadanie. Będzie za dziesięć minut - zostawił mnie samą, aby wziąć prysznic.
Gdy obsługa przyszła odebrałam od nich śniadanie i wróciłam do starej pozycji. Chwilę potem Matthew wyszedł.
- Smacznego - wzięliśmy się za pałaszowanie tostów i soku pomarańczowego.
- Nie masz czasem zgrupowania?
- Mam, ale trener pozwolił mi przyjechać na tydzień. Wyjeżdżam po meczu w Twardogórze - poinformował.
- Na przeszpiegi, tak? - zerknęłam badawczo i dźgnęłam w żebro.
- Skądże - wybuchnął śmiechem.
O dziewiątej pożegnałam się i wyszłam z hotelu. Jakież było moje zdziwienie, gdy ujrzałam białe Audi, a w nim siedzącego Zbyszka. Podeszłam do niego od razu. Oparł się o przód auta.
- Mówiłam Ci, przecież że masz wracać do ośrodka.
- Oj tam - odparł zniesmaczony.
- Już nigdy więcej z Tobą nie pojadę - uderzyłam go w ramię i wsiadłam do samochodu.
Witam.
Połowa rozdziału poświęcona schadzce Andżeliki z Mattem. Zbigniew się pojawił, Igła nie oberwał. Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie.
Zapraszam do komentowania, to bardzo motywuje ! :)
- Zostanę, ale po Miliczu i Twardogórze wyjeżdżam - uśmiechnęłam się szeroko.
- To dobrze - pogłaskała mnie po ramieniu i dała porcję jedzenie.
Usiadłam przy stoliku i zaczęłam pałaszowanie, od czasu do czasu zerkając na panią Jadwigę. Już kończyłam, gdy do stołówki weszło stado niemrawych siatkarzy. Cicho zachichotałam pod nosem.
- I czego się śmiejesz z naszego nieszczęścia, zła kobieto? - odezwał się Kubi mordując mnie wzrokiem.
Wybranki sportowców dosiadły się do mnie śmiejąc się z ich mężczyzn.
- Co im się stało? - oparłam się wygodnie o krzesło.
- Zmęczyli się pływaniem - wybuchnęły śmiechem, na co oni się obrazili.
- Zawsze wiedziałam, że kondycji to oni nie mają za grosz - powiedziałam nieco głośniej.
Mierzyliśmy się wzrokiem, ale w końcu nie wytrzymałam i wróciłam do rozmowy z Dagą i Iwoną. Poruszyły temat opieki nad dziećmi, co przypomniało mi o Krzyśku.
- Iwona, dziękuję. Muszę udusić twojego męża za to zdjęcie - poruszyłam zabawnie brwiami.
- Zdziel go po tej głowie, może jeszcze na starość zmądrzeje - odparła.
- Jaka starość, jaka starość - zbulwersował się.
Po pewnym czasie wyszłam ze stołówki i udałam się do pokoju. Przebrałam się i uczesałam. Do spotkania zostało jeszcze czterdzieści pięć minut, dlatego postanowiłam się już zbierać, bo z moimi ruchami to mogę ani za godzinę nie dojść. Złapałam kule, zamknęłam pokój i weszłam do windy. Już miałam wychodzić, gdy zauważył mnie Zbyszek.
- Andżi, gdzie idziesz? - spojrzał na mnie.
- Na spotkanie - nie chciałam mu się tłumaczyć dokładnie.
- Podwiozę Cię. Nie możesz przemęczać nogi, a i tak za dużo chodzisz - złapał mnie za rękę.
- Nie trzeba. Poradzę sobie - starałam się wyciągnąć dłoń z jego uścisku.
- Odmowy nie przyjmuję - wytknął język i wziął mnie na ręce.
Zawiesiłam dłoń na jego szyi. Otworzył drzwi od strony pasażera i posadził w fotelu. Zapięłam pas czekając na ZB9. Przez pół drogi nie rozmawialiśmy, tylko przysłuchiwaliśmy się muzyce lecącej w radiu.
- Asia zła nie będzie? - zerknęłam na niego kątem oka.
- Nie, jest wyrozumiała. Zresztą i tak większość czasu spędza z Moniką, a my z Miśkiem nie mamy co robić - wzdrygnął się.
- Drzwi mojego pokoju są dla was zawsze otwarte - puściłam oczko.
- Trzymam Cię za słowo. Postanowiłaś coś odnośnie pobytu tutaj? - zapytał jakby się obawiając.
- Wyjadę po meczach w Miliczu i Twardogórze. Będziecie mieć jeszcze chwilę czasu na przygotowanie się do Ligi Światowej. Ja tam sobie zasiądę przed telewizorem i będę Wam kibicować z całych sił - cmoknęłam w powietrze.
- A czy droga pani nie zapomniała o tym, że ma karnet na wszystkie mecze? - zaśmiał się.
- Zaufaj, będziecie mnie mieć już dość - przewróciłam zabawnie oczami.
- Już jesteśmy.
- Dzięki. Nie czekaj na mnie. Nie wiem ile mi to zajmie - pocałowałam go w policzek na pożegnanie i wyszłam z samochodu.
Weszłam do hotelu i zapytałam recepcjonistkę o pokój. Po uzyskaniu informacji ruszyłam w odpowiednią stronę. Zapukałam, a drzwi otworzył mi Matt w samym ręczniku.
- Wchodź - zaprosił mnie gestem ręki do środka - Ubiorę się tylko i porozmawiamy.
Usiadłam na łóżku rozglądając się po pomieszczeniu. Było przestronne w jasnych barwach, dzięki czemu sprawiało, że czuło się w tym miejscu nadzwyczaj dobrze. Na ścianach wisiało kilka obrazów, które przedstawiały przyrodę. W rogu duża, dębowa szafa, a na komodzie ustawiony był trzydzieści dwu calowy telewizor.
- Przedłużyłem kontrakt z Zenitem Kazań - powiedział.
- Po co mi to w ogóle mówisz? - zapytałam.
- Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Nie chcę Cię stracić - mówił cicho - Miałem ofertę z Maceraty, ale nie przyjąłem jej. Wolałem zostać w Rosji, bo będę mieć bliżej do Ciebie.
- Matt.. zrozum, że nasza szansa została zaprzepaszczona - przerwał mi kładąc palec na ustach.
- Zawsze można odbudować relacje. Pragnę tego z całych sił. Dopiero po trzech latach zrozumiałem jak bardzo dla mnie ważna byłaś i jesteś. Żałuję, że tak późno - westchnął.
- Tak się dla Ciebie liczyłam, że byłam Twoim workiem treningowym. Nie zwracałeś uwagi na moje potrzeby? Zawsze najważniejsze były twoje zachcianki, a mnie traktowałeś jak śmiecia - wytykałam mu błędy przeszłości, a do oczu napłynęły łzy - Nie chcę tego - jedna samotna kropla spłynęła po mym policzku.
- Ja także. Zmieniłem się. Proszę, pozwól mi pokazać jak bardzo się dla mnie liczysz - uklęknął przede mną i złapała w dłonie moje ręce, a następnie je ucałował - Szaleję za Tobą. Kocham Cię.
Najzwyczajniej w świecie mnie zatkało. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Takiego wyznania się od Matthew nie spodziewałam. Może naprawdę się zmienił?
- Daj mi czas, okej? - spojrzałam na niego przez łzy - Mam mętlik w głowie. Muszę to sobie wszystko poukładać.
- Dam Ci go tyle, ile tylko potrzebujesz - uśmiechnął się ten niepowtarzalny sposób.
Oparliśmy się o ścianę, a ja wtuliłam w jego ramiona. Rozmawialiśmy o jego pobycie we Włoszech, w Rosji. Po prostu o wszystkim. Szczerze mówiąc to brakowało nam swojej obecności. W Italii traktowaliśmy się przez długi czas jak przyjaciele, co nam o wiele lepiej wyszło niż para. Wtedy byliśmy szczeniakami, przynajmniej ja. Zresztą przeżywał trudny okres. Pan John umarł, autorytet siatkarza. Matt nie potrafił dać sobie z tym rady. Zawsze dziwiłam się, że z Modeny go nie wyrzucono, gdy przychodził na treningi z kacem. Utrata ojca to coś strasznego. W sumie to ja straciłam swych rodziców. Juliusza i jego współmałżonkę tak nazwać nie mogę. Nienawidzę ich, żyją tylko po to, żeby zmarnować mi życie.
Całą noc przegadaliśmy nawet nie wiedząc kiedy zasnęliśmy. Obudziłam się w ramionach przyjmującego. Było mi tak przyjemnie, ciepło. Spoglądałam na niego uśmiechając się szeroko. Nagle otworzył oczy.
- Dzień dobry - przywitał się i cmoknął w policzek.
- Cześć - poczochrałam go po włosach.
- Długo już nie śpisz? - zerknęliśmy na zegarek, który wskazywał ósmą.
- Przed chwilą się obudziłam. Jeśli pozwolisz skorzystam z łazienki - doskoczyłam do pomieszczenia i przemyłam swą twarz.
Poprawiłam kok i wróciłam do mężczyzny.
- Zamówiłem śniadanie. Będzie za dziesięć minut - zostawił mnie samą, aby wziąć prysznic.
Gdy obsługa przyszła odebrałam od nich śniadanie i wróciłam do starej pozycji. Chwilę potem Matthew wyszedł.
- Smacznego - wzięliśmy się za pałaszowanie tostów i soku pomarańczowego.
- Nie masz czasem zgrupowania?
- Mam, ale trener pozwolił mi przyjechać na tydzień. Wyjeżdżam po meczu w Twardogórze - poinformował.
- Na przeszpiegi, tak? - zerknęłam badawczo i dźgnęłam w żebro.
- Skądże - wybuchnął śmiechem.
O dziewiątej pożegnałam się i wyszłam z hotelu. Jakież było moje zdziwienie, gdy ujrzałam białe Audi, a w nim siedzącego Zbyszka. Podeszłam do niego od razu. Oparł się o przód auta.
- Mówiłam Ci, przecież że masz wracać do ośrodka.
- Oj tam - odparł zniesmaczony.
- Już nigdy więcej z Tobą nie pojadę - uderzyłam go w ramię i wsiadłam do samochodu.
Witam.
Połowa rozdziału poświęcona schadzce Andżeliki z Mattem. Zbigniew się pojawił, Igła nie oberwał. Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie.
Zapraszam do komentowania, to bardzo motywuje ! :)
I znów pierwsza :)
OdpowiedzUsuńMatt mimo wszystko zyskał w moich oczach. Chociaż jestem sceptycznie nastawiona do osób, które mówią, że się zmienili. Czekam na dalszą część tego wątku. A co do Zbyszka.. hmm.. Polubiłam go od razu, więc mam nadzieję, że nie zostanie jedynie jej przyjacielem :)
Czekam na następny z niecierpliwością :) I jak zwykle zapraszam również do siebie :)
Rozdział świetny ^^ Już nie mogę doczekać się następnego :D
OdpowiedzUsuńsuper rozdział ;)
OdpowiedzUsuńciekawie zapowiada sie z Andżelą i Mattem :)
czekam na nowy, pozdrawiam :*
http://uciekajacodprzeszlosci.blogspot.com
http://siatkarskielovestory.blogspot.com :)
Coraz częściej dochodzę do wniosku, że mam słabość do Andersona, co wcale nie jest takie dobre, zważając na moją sympatię do Atanasijevića. Porażka. Co ja robie ze swoim życiem? #haha
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podoba. Nie ogarniam Zbycha, ale kto go rozumie? Za Aśką nie przepadam XD
Pozdrawiam, Aleksowaa <3
http://bydgoszczczybelchatow.blogspot.com/
http://siatkarski-zaklad.blogspot.com/
I pojmij tu faceta. Mówi, że kocha, później robi coś na przekór, a jeszcze później powie, że wszystko przemyślał i kocha dalej :D dziękuję, niepojmuję :D a mówią, że to my jesteśmy niezdecydowane :P
OdpowiedzUsuńA Zbysiu... Mam taką nadzieję, jak jedna z powyższych koleżanek. Jest tak uroczy dla Andżeli że mogliby być kimś więcej niż tylko przyjaciółmi. Wiem, że to krzywdzące dla Asi, ale... Do Andzeli palam większa sympatia haha :)
już kiedyś zawitałam na Twojego bloga, przeczytalam nawet kilka rozdziałów :) przypadł mi do gustu :) jeżeli zechcesz mnie informować o rozdziałach (na blogu, tt - jak wolisz) to w miarę wolnego czasu będę wpadać do Ciebie z miłą chęcią :)
Przy okazji zapraszam Cie do siebie jeśli masz ochotę. Na Naranji pojawił się 37 rozdział :)
Pozdrawiam :*
naranja-vb.blogspot.com
Ciekawa jestem, jak dalej potoczą się jej relacje z Mattem. Raczej nie powinno znowu pakować się w ten sam, zły związek i mam nadzieję, że nie ulegnie urokowi Andersona i tego nie zrobi.
OdpowiedzUsuńMiło, że Zbysiu jest taki opiekuńczy :D Kurde, oni chyba jednak będą czymś więcej niż przyjaciółmi ;)
Pozdrawiam :*
gorzka-prawda-rozczarowan.blogspot.com/
Nie jestem jakoś zbyt entuzjastycznie nastawiona do gości twierdzących ,że się zmienili, ale może ten będzie pierwszym? :D Jestem ciekawa jak będą wyglądać relacje Andżeli i Matta choć nie ukrywam, u jej boku bardziej widzi mi się inny siatkarz. Co do niego. Taki uroczy, opiekuńczy i przyjacielski Zbyś to lepsza partia, i mam nadzieję ,że on coś wreszcie w tym kierunku zrobi mimo iż jest Asia to jakoś bardziej odpowiada mi do Andżeli. I teraz pytanie, Igła dostanie czy nie? :D
OdpowiedzUsuńŚciskam i zapraszam serdecznie na 17 epizod na http://siatkarskie-uniesienie.blogspot.com/ ;)
Nie chce żeby Ona z Nim była !
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, ale jak dla mnie za mało to ZB9 ;)
Czyli dopiero teraz się Matt obudził i chce wszystko zmienić. Czy aby trochę nie za późno, co? No ale niby lepiej późno niż wcale, ale mi się to i tak nie podoba...
OdpowiedzUsuńA Zbyszek to mnie zaskoczył. Nie no żeby czekać całą noc na dziewczyną, nawet nie swoją przed hotelem? Nie zdziwiłabym się gdyby po godzinie odjechał z piskiem opon, bo Andżelika chyba o nim zapomniała.
Pozdrawiam,
Dzuzeppe :*
Ps. Zapraszam na 3 na http://to-tylko-siedem-dni-kotku.blogspot.com/ oraz na 16 na http://the--past--in--the--future.blogspot.com/ :)
Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Award. Szczegóły:
OdpowiedzUsuńhttp://sztuka-zycia-to.blogspot.com/2013/07/liebster-award.html :)