środa, 19 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 4 - BEZ KITU, GDY SIĘ RUSZASZ, HIPNOTYZUJESZ MNIE...

WŁĄCZ:

    Stado siatkarzy prowadzi Igła, który jak tylko mnie zobaczył, radośnie do mnie podbiegł. Przystanął na chwilę z miną detektywa po czym się uśmiechnął.
- Kogo to moje oczy widzą? - nie odpowiedziałam - Czyli to ty będziesz z nami trenować podczas naszego pobytu w Spale.
- Najwyraźniej - zmarszczyłam lekko swój nos.
- Uszy do góry i do roboty - szturchnął mnie w ramię i pobiegł w stronę chłopaków.
Trener Anastasi skinął na mnie ręką, dlatego podeszłam do niego.
- Dzień dobry - przywitałam się po angielsku - Nazywam się Andżelika Consalida. Dostałam się na kurs. 
- O.. to ty. Spodziewałem się jakiegoś mężczyzny, ale miło poznać młodą damę. Mam nadzieję, że chłopcy nie będą Ci dokuczać - poklepał mnie na ramieniu.
- Na pewno nie - Andrea zawołał sportowców.
- Panowie, pilnujcie ją i nie zabijcie - zaśmiał się - A teraz trening czas zacząć.
Początkowo dwadzieścia kółek dookoła sali, później ćwiczenia rozciągające i podzielenie na pary. Oczywiście zostałam na samym końcu, bo kto chciałby trenować z dziewczyną. Zresztą było nas nieparzyście. Bez wahania złapałam do ręki niebiesko-żółtą Mikasę i zaczęłam odbijać, raz sposobem dolnym, a raz górnym. Kij z tym, że nie mam jak trenować ataku, jakoś sobie poradzić muszę. 
- Chodź, poćwiczymy - usłyszałam tuż przy swoim uchu.
- Nie wolałbyś być z chłopakami? - zapytałam nie odwracając się.
- Jesteś tutaj po to, żeby być coraz lepszą, a jak nadal będziesz taka uparta, to niczego nie zyskasz - dźgnął mnie w żebro. 
- Niech Ci będzie - odparłam i podrzuciłam piłkę. 
Pierwszy trening podczas pobytu w owym ośrodku mogę zaliczyć do udanych. Akuratnie, trzecia wojna światowa nie jest potrzebna, na razie. Od razu po wyjściu z hali udałam się do siłowni, w której spędzić miałam najbliższą godzinę. Przyrządów było co nie miara, jednakże zdecydowałam się na podnoszenie ciężarów. Sześćdziesiącio kilogramowa sztanga poszła w górę. 
- Andżi.. nie przemęczaj się tak - powiedział Krzysio.
- Nic mi nie jest - odparłam łapiąc haustem powietrze.
- Właśnie widzę - słyszycie ten sarkazm w jego głosie?
Po długiej paplaninie odpuściłam i poszłam sobie na bieżnię. Co pewien czas dodawałam prędkości aż w końcu się zachwiałam, przez co, prawie że wylądowałam na zacnych czterech literach. 
    Duże dłonie objęły mój brzuch i posadziły na krześle. 
- Napij się - Zbyszek podał mi wodę.
Za jednym zamachem wypiłam całą zawartość butelki, ale jedna jedyna, obłąkana kropelka spłynęła po podbródku, szyi i dekolcie. Zerknęłam na siatkarza, który podążał wzrokiem za wodą. 
- Ćwicz lepiej - odepchnęłam go od siebie. 
Z lekkim smutkiem wykonał moje polecenie. AA nie pozwolił mi tykać się żadnych ciężarów, dzięki czemu spoglądałam na przepoconych sportowców. Gdy wybiła trzynasta niczym torpeda wybiegłam z siłowni i udałam się do pokoju. Błyskawicznie wskoczyłam pod prysznic po czym owinięta w ręcznik szukałam jakichś ciuchów. Jak na złość nie wiedziałam co założyć, a na dodatek ktoś zapukał do drzwi.
- Czego? - krzyknęłam niezbyt mile. 
Drzwi uchyliły się, a do mojego królestwa wkroczył szanowny pan Bartman.
- Przyszedłem po Ciebie.
- Daj mi trzy minuty - weszłam do łazienki z ciuchami i energicznie w nie wskoczyłam. 
   Obiad nie należał do najlepszych, więc zbytnio się nie najadłam. Po posiłku poszłam zregenerować swoje siły do dalszego treningu. Ćwiczyliśmy obronę, atak, blok i serwis. Mówiono, że bardzo dobrze mi idzie, ale jak to bywa u Consalidów, mnie to nie przekonało. Po kolacji udaliśmy się na jogging. Spalskie lasy witały nas swoim orzeźwieniem i ciemnością. W końcu - pomyślałam. Chłopcy otoczyli mnie niczym pszczoły ul. Zadawali milion pytań na sekundę, przez co moja kondycja klęknęła na kolana. 
- Jeszcze tylko kilometr, mała! - motywowali mnie.
- Nogi z dupy mi wychodzą, a wy każecie biec mi ten kilometr - zbulwersowałam się rozpoczynając marsz.
- Wymiękasz? - prowokowali.
- Walcie się - wytknęłam język zostając na samiutkim tyle.
Do ośrodka dotarłam jako ostatnia, co było zresztą wiadome. Siatkarze rozsiedli się w holu wesoło gawędząc. Skąd oni biorą tyle siły, nie wiem, ale też tak chcę. Weszłam w końcu do pokoju na trzecim piętrze. Ściągając po kolei części garderoby, się wykąpałam. Słodka piżamka i do snu jestem gotowa.
  Nazajutrz obudziłam się w wyśmienitym humorze, choć zakwasy dawały mi się we znaki. Ubrałam się w sportowy strój, wyszczotkowałam zęby, zrobiłam lekki makijaż, a włosy splotłam w kłosa i mogłam iść na śniadanie. Na stołówce było pusto, co mnie niezmiernie uradowało. Wzięłam dwie kromki chleba z dżemem truskawkowym i herbatę malinową po czym usiadłam. Pomieszczenie stopniowo się zaludniało, ale siatkarzy jak nie ma, tak nie ma. Postanowiłam się tym nie przejmować, bo zapewne za chwilę przyjdą, bądź zaspali po kolejnym seansie filmowym. Podziękowałam kucharkom oddając talerz i kubek. Jednak, widok, który ujrzałam w recepcji doprowadził mnie do szału.
- Co ty do cholery tu robisz? - podniosłam głos - Nie dość zmarnowałaś mi życia? 
- Córeczko, przecież wyjeżdżasz do Ameryki na sesję zdjęciową - odparła spokojnie.
- Na jaką sesję, kurwa? 
- Mówiłam Ci o niej, przecież - spojrzałam na nią jak na idiotkę - Proszę, ją wypisać z tego kursu - teraz miarka się przebrała.
- Mariolu, nigdzie się nie wybieram. Tą panią się nie przejmuj - powiedziałam odwracając się.
- Za trzy godziny masz lot - szarpnęła mnie, a jej prawa ręka się uniosła zmierzając w moją stronę.
- Niech się pani nie waży - powiedział ktoś donośnym głosem - Skoro Andżelika nigdzie nie jedzie, to proszę wyjść.
- Znów znalazłaś nowego kochasia? Widzę, że Rafał Ci nie wystarcza - przegięła - Zbyszek, puść mnie - jednak on złapał mnie za rękę i przyciągnął bardziej do siebie.
- Prędzej czy później wyjedziesz - poinformowała znienawidzona rodzicielka i wyszła.
Nie wytrzymałam i wybuchłam płaczem. Szarpałam się, aby wyswobodzić się z ramion zielonookiego. 
- Cii.. - mruczał we włosy. 

Rozdział tym razem krótszy, ale mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe, co? : D Kochany Igła w wyjściowej szóstce na mecze z Francją, aż chce się żyć. Mam nadzieję, że będzie dwa razy szybkie trzy zero. Chłopaki, trzymam kciuki. Pokażcie żabojadom, że to wy jesteście MISTRZAMI ! < 3
9 Dni . : *

2 komentarze:

  1. Dopiero tu trafiłam i nie żałuję ! :)
    Blog świetny :P
    Bartman, ahh Bartman <3 hahah. chyba uwielbiam go w każdej wersji, a tą lubię najbardziej :)
    Możesz mi zdradzić, kiedy kolejny rozdział ? ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, i zapraszam na inne moje blogi. : )
      Ja uwielbiam Zbyszka w wersji bad boy'a . ; p
      Teoretycznie to rozdział pojawi się w okolicach 23-26 czerwca, ale co z praktyką? Może szybciej . ; D

      Usuń