sobota, 15 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 3 - TE CHWILE SĄ Z NAMI I NIKT NIE ZABIERZE ICH DOPÓKI MY, BĘDZIEMY WCIĄŻ TACY SAMI, Z RADOŚCIĄ ODKRYWAĆ KAŻDY NOWY DZIEŃ....

  WŁĄCZ:

 Co to było? Dlaczego to zrobił? W mojej głowie roiło się od pytań. On, atakujący pocałował mnie, nieważne, że w policzek, ale pocałował. Stałam jak ten przysłowiowy słup soli, nie wiedząc co zrobić. Jednak, zdałam sobie sprawę, że stoję sobie na środku stołówki, dlatego czym pośpieszniej poszłam w stronę pań wydających jedzenie.
- Dzień dobry - przywitałam się.
- Co być chciała, kochanie? - zapytała mnie kucharka po czym wskazałam odpowiednia porcję.
Podziękowałam, a następnie udałam się do pierwszego, wolnego stolika, którego jak na złość nie było. Takie szczęście, to ma tylko Consalida. Czekałam oparta o jedną ze ścian, aż jakieś miejsce się zwolni, co akurat szło bardzo opornie. Chłopaki z reprezentacji pokiwali mi, żebym do nich się przysiadła, jednakże pokręciłam przecząco głową. Nie chcę nikomu siedzieć na głowie, tym bardziej, że ich nie znam w sensie prywatnym. Jedynie z meczy, ale na szczęście oni nie będą pamiętać tej upartej fanki. Na samą myśl zaśmiałam się cicho i odwróciłam się w stronę okna. Rozkoszowałam się widokiem znajdującym na zewnątrz, gdy poczułam, że ktoś zabrał mi z rąk tacę, a drugi ktoś złapał mnie pod ramiona. Niósł mnie w powietrzu, podczas gdy ja wierzgałam nogami z marnym skutkiem. Zrozumiałam, że to któryś za bystrzak, ale co to za bystrzak, który niesie siłą nieznajomą do ich stolika. W końcu oprawca posadził mnie obok Zbyszka, a sam usiadł po mojej lewicy. Taca pojawiła mi się przed oczami.
- Dziękuję, ale po co mnie tu przynosiliście - zapytałam z lekko nutą pretensji.
- Chciałaś jeść na stojąco? - no tak pytanie retoryczne.
- Nie. Czekałam aż jakieś miejsce się zwolni - odparłam - Tak poza tym się nie znamy, dlatego smacznego  życzę - podniosłam się z zamieram odejścia, ale Bartman złapał mnie za nadgarstek, przez co znów usiadłam.
- Zjesz po dobroci czy mam Cię nakarmić? - świdrował mnie przenikliwie swoimi zielonymi tęczówkami.
- Mhm - zrezygnowana zaczęłam konsumpcję posiłku.
Co za ludzie.. Uparci jak osły, a przegadać ich nie idzie. Co się tak na mnie uwzięli? Dobrze, że nie będę mieć z nimi treningów, bo wtedy mogłaby się rozpętać trzecia wojna światowa, za którą ich fanki mogłyby mnie zakopać żywcem. A tego, przecież nie chcemy, co nie?
Siatkarze słuchali cały czas kawałów Igły i Michała Winiarskiego, z których się tak śmiali, że aż stolik się trząsł. Ja siedziałam jak ten samotny paluch, dlatego postanowiłam się pożegnać.
- Dzięki za towarzystwo, ale ja się zmywam - odparłam wstając.
- Powiedz nam chociaż jak się nazywasz - powiedzieli.
- Andżelika Consalida - wymamrotałam, a następnie oddałam tackę w odpowiednie miejsce i udałam się do swojego pokoju.
Od razu wzięłam długi prysznic, pod którym starałam  się zapomnieć o wydarzeniach dzisiejszego dnia. Kropelki wody spływały po moim ciele, podczas gdy ja oglądałam się w lustrze. W końcu wytarłam się do sucha zakładając swoją piżamę, która składała się z krótkich spodenek i koszulki z Garfieldem. Mokrym kosmykom włosom pozwoliłam opadać swobodnie na swe ramiona.
  Leżałam sobie wygodnie w łóżku słuchając piosenek. Powoli odpływałam do krainy Morfeusza, lecz zostałam brutalnie obudzona przez siatkarzy.
- Czy was matka pukać nie nauczyła? - zbulwersowałam się - Spać człowiekowi nie dacie.
Jak Andżelika zostaje obudzona i jest niewyspana, to zamienia się w złą istotę. Jeszcze chwilę, a coś im się stanie, bo jak nie to nie nazywam się Consalida.
- O dwudziestej pierwszej już idziesz spać? - zerknęli po sobie.
- Miałam taki zamiar, ale wszystko zepsuliście - zmarszczyłam nosek.
- Może przyjdziesz do pokoju sześćdziesiąt sześć pooglądać z nami filmy? - zapytali robiąc oczka, a niby kot ze Shrek'a.
- Przykro mi, ale nie - od razu pożałowałam tych słów, ponieważ Zbigniew wziął mnie na ręce i wyniósł z pokoju wchodząc do drzwi na przeciwko.
To już drugi raz dzisiaj. Zabiję ich, no po prostu zabiję !
- Co oglądamy? - zapytał Kubiak, gdy posadzono mnie na czyimś łóżku.
- Horror - odkrzyknęli chórem.
- Tylko nie to - zakryłam dłonią oczy.
- Popatrz ilu tu masz facetów, któryś Cię na pewno obroni - wybuchnęli śmiechem.
- Zabawne - odparłam sarkastycznie.
Chłopcy włączyli film "Lśnienie" z Jack'iem Nicholsonem. Przyciągnęłam do siebie nogi po czym oparłam głowę o kolana, bujając się przy tym na boki. Pomimo tego, że film był już dość stary doprowadzał mnie do zawałów. Pewne jak nic, że dzisiaj w nocy będę mieć koszmary. Zdecydowanie te bliźniaczki były przerażające, dlatego pisnęłam i schowałam głowę.
- Nie bój się - przytulił mnie Zet Be Dziewięć.
Wtuliłam się w jego tors nie patrząc na ekran. Biło od niego przyjemne ciepło, dzięki któremu czułam się bezpiecznie. Głaskał mnie delikatnie po plecach i głowie, przez co odpłynęłam.
Tuż po otwarciu moich oczów zetknęłam się z zielonymi oczami, wiadomo którego siatkarza. Uśmiechał się delikatnie patrząc na mnie.
- Przepraszam za wczoraj - powiedziałam.
- Spokojnie, nie wszyscy lubią horrory - rozejrzałam się po pokoju.
- Gdzie chłopaki? - zapytałam.
- Na śniadaniu.
- To, która jest godzina?
- Ósma pięćdziesiąt, śpiochu.
- Zaraz się spóźnię - zaczęłam panikować i od razu jak torpeda wyleciałam z pokoju zostawiając Zbyszka, który nie wiedział o co mi chodzi.
Pospiesznie wzięłam prysznic, wyszczotkowałam  zęby, włosy związałam w wysokiego koka i ubrałam dres. Do torby sportowej wrzuciłam krótkie spodenki, top i koszulkę. Po drodze złapałam telefon i pobiegłam na halę. O dziwo tym razem bezproblemowo trafiłam w odpowiednie miejsce. Ósma pięćdziesiąt osiem, przyspieszyłam kroku. Weszłam do szatni, w której  ubrałam czarne spodenki i czarny top po czym biorąc do ręki butelkę wody weszłam na boisko. Nikogo jeszcze nie było, dlatego wzięłam sobie Mikasę do ręki i zaczęłam ją podrzucać. Strasznie byłam ciekawa do kogo zostałam przydzielona. Wtem usłyszałam donośne głosy. Odwróciłam się w stronę wejścia, a moim oczom ukazali się oni.
- Nauczcie się punktualności, żeby młoda dama musiała na was czekać. No po prostu wstyd - powiedział po angielsku trener Anastasi, którego wcześniej nie zauważyłam.
Yhym, czyli jednak trzecia wojna światowa będzie.

Dzień Dobry . : )
Łapcie trójkę przed czasem. Mam napływ weny, więc rozdziały mogą się pojawiać bardzo często, ale to zależy od ilości wolnego czasu i stanu mojego wybitego palca. : D Jeszcze tylko dwa tygodnie katorgi i wakacje. Macie jakieś plany? Ja będę sobie wygodnie siedzieć na fotelu i kibicować NASZYM.
Tak poza tym jeszcze raz ktoś obrazi Złotopolskich to przysięgam, że nogi z dupy powyrywam. 
Wika, masz . : * 
Enjoy.

2 komentarze:

  1. ♣ Autorka W. Aaa, to znowu ja :D chyba już taka moja rola, że będę komentować wszystkie twoje posty no ale cóż, myślę że dzięki temu będziesz mieć większą motywację i będziesz szybciej pisać te rozdziały, bo trzymasz mnie zawsze w niepewnosći, a twojemu palcowi życzę powrotu do zdrowia :*. Jeśli chodzi o powiadanie, no to interesujące jak każde. .. nic więcej powiedzieć nie mogę, bo wszystko to to samo co we wcześniejszym! Jestem ciekawa, tej 'Trzeciej wojny' hahaha. Dzięki, dzięki za dedykację♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajny rozdział :) Wyobraziłam sobie jak niosą ją do stolika haha :)

    OdpowiedzUsuń