sobota, 8 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 2 - HEJ, SKARBIE, NIE PRZESZKADZA NAM, JEŚLI KTOŚ PATRZY..

WŁĄCZ:

   Dni mijały bardzo szybko, wszystko stało się nieznośną rutyną. Czy dla tej właśnie codzienności przyjechałam do Rzeszowa? Otóż nie.. Pragnęłam niepowtarzalnych dni, które co raz bardziej będą mnie zaskakiwać, ale nie wyszło. Jednakże, nie chciałam tego zmieniać na siłę. Widocznie tak musiało być, i tyle. 
   Od przyjazdu do stolicy podkarpacia nie myślałam o mojej ukochanej rodzinie. Nie kontaktowałam się z nimi, ani nic. Bo po co? Żeby słuchać ich obelg, pretensji i innej litanii życzeń? Zbyt bardzo mnie skrzywdzili, żebym ponownie mogła im zaufać. Bogacze, którzy uważają, że są pępkiem świata chcą, żeby wszystko szło zgodnie z ich planem, a tu ich najukochańsza córeczka odwraca się do nich plecami..  
    Ze zniecierpliwieniem odliczam dni do wyjazdu do Spały. Miejsca, w którym moja kariera ma nabrać tempa, przez co stanę się lepsza w tym co robię. Nie boję się ciężkich treningów, siłowni, potu, wręcz przeciwnie pragnę tego. Chcę utrzeć nosa rodzicom pokazując im, że jestem niezależna i do szczęścia są mi niepotrzebni. 
    Stałam na jednym z rzeszowskich przystanków autobusowych czekając na odpowiedni pojazd. Kolejne sekundy, minuty upływały aż w końcu ukazał mi się autokar. Od razu zapakowałam torby i usiadłam na pierwszym wolnym miejscu. Z uwagą analizowałam mijające znaki, przyrodę. Po czterech długich godzinach dojechałam do Spały. Jeszcze tylko ostatnie metry, ostatnie hamowanie i wysiadłam z autobusu, dziękując miłemu kierowcy. Wyciągnęłam bagaż i spoglądałam w odpowiednią stronę. Przed oczami stanął mi ogromny kompleks budynków. Nie powiem, widok był zadziwiający..
- Welcome Spała, tak szybko się mnie nie pozbędziesz - powiedziałam sobie pod nosem.
    Wolnym krokiem ruszyłam w stronę głównego wejścia. Przemierzając krótki odcinek drogi rozglądałam się na wszystkie strony. Gdy przekroczyłam drzwi to znajdowałam się w dużej, przestrzennej i jasnej recepcji, w której czerwień kontrastowała z bielą. Za ladą siedziała około trzydziestoletnia kobieta, która podbiła moje serce promiennym, i jakże szczerym uśmiechem.
- Dzień dobry. Nazywam się A.. - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ recepcjonistka mi przerwała.
- Andżelika Consalida. Wiem, kim jesteś gwiazdeczko. Będziesz uczestniczyć w kursie siatkarskim, czego Ci z całego serca gratuluję, bo miałaś dużą konkurencję - mówiła na jednym oddechu - Będziesz mieszkać w pokoju numer sześćdziesiąt pięć na trzecim piętrze, ale teraz musimy iść do Pana Zbigniewa. Zaprowadzę Cię.
Bez żadnego protestu ruszyłam wolnym krokiem za kobietą denerwując się. Choć, Andżelika Consalida nigdy się nie stresuje to teraz się to zmieniło. Po chwili znajdowałyśmy się w odpowiednim gabinecie.
- Witam. Przepraszam, że przyjechałam dwa dni wcześniej, ale po prostu chciałabym się oswoić z tym miejscem - powiedziałam delikatnie się uśmiechając do mężczyzny, który wygodnie bujał się na krześle.
- Zapewne pani Ula powiedziała Ci już, w którym pokoju będziesz od teraz mieszkać, więc możemy przejść do sedna sprawy - podrapał się po swej brodzie jakby nie wiedząc co powiedzieć - Obecnie w naszym ośrodku przebywają sami mężczyźni, dlatego przydzieliliśmy Cię do jednej z grup siatkarskich. Przykro mi, że nie będziesz mogła trenować z osobami tej samej płci, ale po prostu reprezentacja kobiet się wycofała - zmarkotniał.
- Nic się nie stało. Może to i lepiej, że będę trenować z mężczyznami. Nabędę nowych umiejętności, dzięki nim i się wzmocnię - puściłam oczko - Więc do kogo się przyłączę?
- Tego nie mogę Ci powiedzieć, to będzie niespodzianka. Mam nadzieję, że pozytywna - zaśmiała się - Pozostał nam jeszcze tylko plan dnia. To tak, śniadanie jest godzinie ósmej, treningi rozpoczynają się o dziewiątej, później o dwunastej siłownia, obiad zaplanowany na czternastą, drugi trening o szesnastej, kolacja o osiemnastej trzydzieści i o dwudziestej bieganie. Zresztą plan znajduje się na gazetce przy recepcji, a także w twoim pokoju na stoliku. No to teraz zmykaj - podziękowałam i wyszłam z biura. 
Wróciłam się po swoje walizki, a następnie podeszłam do windy, która jak się okazało była zepsuta. Nawet nie wiecie jak byłam w tamtym momencie wkurzona. Z dwoma walizkami i jedną torbą musiałam iść na trzecie piętro budynku.  Z wyraźnym grymasem pokonywałam kolejne schodki, gdy nagle poczułam jakieś szturchnięcie, przez które się przewróciłam. Uniosłam twarz ku górze spoglądając na swego oprawcę. Jak się okazało Krzysztofa Ignaczaka.
- Przepraszam, nie zauważyłam Cię - powiedziałam wstając.
- O nie, to ja zawiniłam. Biegłem jak na ścięcie tratując wszystko po drodze - zaśmiałam się cichutko słysząc to - Coś Cię boli?
- Nie, wszystko w porządku - uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- My tu gadu gadu, a nawet nie wiem jak się nazywasz...
- Andżelika, Andżelika Consalida - przerwałam mu - Przepraszam, ale muszę już iść. Jestem zmęczona podróżą - zmarszczyłam lekko swój nos.
- No to pozwól, żeby w ramach rekompensaty za upadek zaniósł twoje torby - poruszał zabawnie brwiami.
- Nie trzeba, dam sobie radę - odparłam.
- Odmowy nie przyjmuję - wytknął język.
Bezwładnie oddałam walizki, które Igła tragarz taszczył do mojego pokoju. Po krótkiej chwili znajdowaliśmy się przed odpowiednimi drzwiami.
- Dziękuję.
Od razu weszłam do środka zamykając za sobą drzwi. Walizki postawiłam gdzieś w kącie po czym udałam się do łazienki w celu odświeżenia się. Prysznic mnie rozbudził, dzięki czemu mogłam znów normalnie funkcjonować. Założyłam na siebie krótkie spodenki, bluzkę na cienkich szelkach i conversy. Do kolacji zostało jeszcze dużo czasu, dlatego postanowiłam wybrać się na zwiedzanie ośrodka. Łapiąc komórkę po drodze wyszłam z pokoju. Przechadzałam się po korytarzach czując w kościach, że się zgubiłam. No i w tym momencie była mi potrzebna przysłowiowa nić Ariadny, lecz jej nie posiadałam, więc musiałam sama sobie poradzić. Drapałam się po głowie zastanawiając się, którędy wrócić, ale nijak mi to szło. Na dodatek ani jednej żywej duszy. Poszłam w prawo nic, w lewo nic, Widocznie tylko Consalida potrafi zgubić się w budynku. Beznamiętnie oparłam się parapet patrząc na otaczającą nas przyrodę.
- Zgubiłaś się? - usłyszałam męski głos tuż przy moim uchu.
- Tak jakoś wyszło - westchnęłam odwracając się.
Tuż przede mną stał atakujący Reprezentacji Polski w piłce siatkowej mężczyzn, Zbigniew Bartman. Nie ma co, zdziwiłam się. Wyszłam przed nim na jakąś głupiutką dziewczynę. Brawo za rozsądek, kobieto! Ganiłam się w myślach. 
- Halo - zamachał mi ręką przed oczami - Ziemia do...
- Andżeliki - dopowiedziałam - Andżelika Consalida, miło mi.
- Zbyszek Bartman - przedstawił Cię.
- Pomógłbyś mi się stąd wydostać? Zupełnie nie wiem, w której części ośrodka jestem- westchnęłam.
- No jasne, chodź - złapał mnie za rękę i pociągnął.
Szliśmy przez jakiś czas w ciszy. Żaden z nas nie wiedział co powiedzieć. Była to dla nas zaskakująca sytuacja.
- Co ty tak właściwie tu robisz? - zapytał.
- Przyjechałam na kurs - odparłam zgodnie z prawdą, a On spojrzał na zegarek.
- Pójdziemy od razu na kolację, bo zostały nam trzy minuty - oznajmił ni z gruszki, ni z pietruszki.
Do stołówki weszliśmy równo o osiemnastej trzydzieści. Od razu kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt par oczu zwróciło się w naszą stronę. Przy stoliku siatkarzy rozległy się gwizdy, a my zrozumieliśmy, na co tak zareagowali. Momentalnie puściliśmy dłonie i odsunęliśmy się od siebie.
- No to smacznego - puściłam oczko.
- Wzajemnie - dodał i cmoknął mnie w policzek po czym poszedł swoją porcję.
 

Hej . : D
Już jestem. Jak widzicie żyję i miewam się dobrze, po kilkudziesięciu zawałach na wczorajszym meczu. Mam nadzieję, że w Łodzi nasi pokażą klasę i pokonają Canarinhos, a jakby nie to i tak wyznaję zasadę : Dumni po zwycięstwo, wierni po porażce. 
Rozdziała zadedykowany dla Wiktorii, łap go ! W końcu się doczekałaś.  

2 komentarze:

  1. Autorka W.

    Hmm, co tu by powiedzieć.. ni z gruszki ni z pietruszku, nie spodziewałam się takiego przebiegu wydarzeń, ale potrafisz mnie zaskoczyć i to pozytywnie, za co Ci bardzo dziękuję.. bo nie Każdy potrafi tak zrobić. ;) Bardzo podoba mi się styl, w jaki piszesz czyli szczery, i taki inny, taki wyjątkowy a to sprawia, że z wielkim zapałem czytam i jeżdzę myszką w dół by doczytać wątek w którym dzieję się jakiś moment. Cieszę się, że piszesz o naszej Polskiej Reprezentacji, bo inni zapomni chyba że są Polakami, i tylko chwalą za granicy a naszych wcale więc plus dla Ciebie znowu :*. No i co by tu jeszcze powiedzieć, żeby było dobrze. Nie wiem, jak mam określić to uczucie jak czytam opowiadanie i do tego ta muzyka. Potrafię się wyciszyć lub poprawić sobie humor, a to dzięki temu że piszesz bardzo oryginalnie i Ciekawie. Nie wiem czy to już mówiłam, czy nie bo jestem podekscytowana, że mam mętlik w głowie hahh. ;D Podsumowując, bardzo ciekawe zakończenie, początek jak zawsze tajemniczy który wprowadza nas w błąd, bo nie wiadomo co się wydarzy a to jest cudowne, środek czyli akcja opowiadania ekscytująca! Więc, twoje opowiadanie zrobiło na mnie wrażenie. W cześniejszym komentarzu, mówiłaś że się rozpisałam, więc aż się boję co powiesz teraz, bo nie wiem czy będzie Ci się chciało czytać te moje wypociny, no ale wydobywają się z głębi mojego serduszka i są szczerze, więc myślę że dodadzą Ci otuchy, motywacji i przede wszystkim podziękowaniem za to, że po prostu piszesz. Dziękuję za dedykację, jest taka słodka♥ Złapałam już opowiadnie, czekam na kolejny rozdział, może znowu mnie w nim zaskoczysz i napiszesz tam Coś o mnie, może jednak będzie 2 dziewczyny w grupie? Bardzo bym chciała, no ale ty tu jesteś autorką więc.. miłego czytania. ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za te wszystkie miłe słowa, Wikk ♥ Styl, jak styl, piszę to co myślę i tyle. W umie znam wiele świetnych blogów, które są duże lepsze niż mój. Co do muzyki, to te dwie piosenki główne mi po prostu się podobały, a piosenki rozdziałowe są według mnie dopasowane do treści rozdziałów . : D Możesz nawet i jeszcze dłuższe komentarze pisać. Podoba mi się to, bo wiem co się podoba, a co nie. : ) Zarysy rozdziałów mam i niestety nie zamierzam dodawać nowych postaci, więc mi przykro.

    OdpowiedzUsuń