piątek, 31 maja 2013

ROZDZIAŁ 1 - NIGDY NIE BĘDĘ TĘSKNIĆ ZA TYM, CO MOGŁO SIĘ STAĆ...

WŁĄCZ:
Alter Bridge - Metalingus

   Zataczałam się nucąc pod nosem jedną z klubowych piosenek, których jest co nie miara. Kolejny raz, bodajże trzeci w tym tygodniu tak ostro zabalowałam. Alkohol lał się hektolitrami, a ja uparcie nie chciałam dać się pokonać i przegrać. Dziarsko wlewałam w siebie kolejne krople płynu palącego mój przełyk.
 .. otwieram z dużym trudem dębowe drzwi rezydencji moich rodziców. Opierając się o oliwkową ścianę przedsionka zdejmuję dziesięciocentymetrowe, krwisto czerwone szpilki, którym pozwalam z ogromnym hukiem opaść na podłogę. Naciskając wszystkie znajdujące się najbliżej mnie włączniki światła siadam na marmurowym blacie stołu kuchennego. 
Czy tak wyobrażałam sobie swoje dorosłe życie? Otóż nie. Od małej dziewczynki pragnęłam zostać jedną z najlepiej grających siatkarek. W domu wielokrotnie rozmawiałam na ten temat z rodzicami, jednakże zawsze spływało to po nich jak po kaczce. Najzwyczajniej w świecie nie interesowali się tym, co mnie interesuje, czy potrzebami. Od samego początku wywierali na mnie presję. Angelika, jak ty wyglądasz, tak nie powinna wyglądać dama. Dlaczego spóźniłaś się, gdzie byłaś? Czuję w twym oddechu opar alkoholowy. Ciągle wypominali mi błędy młodości, przez które "ponoć" mogłam zmarnować swoją przyszłą karierę. Przepraszam, ich wybujałe plany. Siłą wysłali mnie na studia do Włoch. Początkowo podobało mi się to, ale z czasem zaczęłam nienawidzić się za to, że tak łatwo dałam się zmanipulować.
      Po piętnastu minutach jakimś cudem dotarłam do swego łóżka. Nie rozbierałam się, tylko od razu ułożyłam się do snu. Jednakże, bezprecedensowe oddanie się w objęcia Morfeusza nie było możliwe. Moja, jakże cudowna matka przypomniała sobie o moim istnieniu.
 - Gdzieś ty się szlajała? Nie zapominasz się czasem młoda damo, że jesteś pod naszym wychowaniem, i nie możesz robić tego co zechcesz?! – rozpoczęła swój monolog rodzicielka – Dobrze, że ojciec śpi, bo jakby zobaczył Cię w takim stanie, to mógłby dostać zawału.. - mówiła myśląc, że jej słowa mnie ruszają - Ostatni raz takie coś miało miejsce. Teraz będziesz siedzieć tylko i wyłącznie w domu ucząc się na sesje, a Rafałek o to zadba. Jeszcze coś, o siatkówce możesz pomarzyć.
- Wyjdź - krzyknęłam mając w głębokim poważaniu, czy mój ojczulek się obudzi, czy też nie. - No, wychodź! - z impetem zamknęłam za nią drzwi.
Wskoczyłam na łóżko kryjąc swą twarz w wielkiej, puchatej poduszce. Trafiła w najczulszy punkt, a mianowicie w moją siatkarską ambicję. Mogła mnie spoliczkować, ale tego, że traktuje mnie jak siedmiolatkę, która nie potrafi podjąć własnego zdania, jej nie wybaczę. Co ona sobie myśli? Nie jest pępkiem świata, a te swoje dobre rady niech zatrzyma do siebie.
   Donośny dźwięk budzika obudziłby nawet zmarłego, dlatego w wojnie pomiędzy mną a tą złośliwą rzeczą martwą muszę poddać się walkowerem. Niechętnie wstałam odsłaniając żaluzję. Radosne promyki słoneczne wlały się w mój pokój, a ja radowałam się przyjemnym ogrzewaniem. Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy. Akurat mój błogi spokój przerwali rodzice.
- Otwórz te cholerne drzwi – powiedział barytonem Juliusz - mój tata, myśląc, że jego wrzaski zrobią na mnie wrażenie.
 - Czego chcecie, kurde? Nie dość mnie skrzywdziliście - krzyknęłam im prosto w twarz bezczelnie zmierzając do łazienki.
- Skończyliście już te gadki-szmatki? - spytałam jakby od niechcenia po godzinie.
- Jak ty się zachowujesz? Jak Cię wychowywaliśmy? - spojrzeli na mnie jak cielę na malowane wrota.
- Widocznie tak mnie wychowaliście, że teraz nie mam do Was szacunku. Spieprzyliście najłatwiejszą robotę - zaśmiałam się w głos.
- Przeprowadzam się do Rzeszowa na stałe i mam gdzieś to, czy się zgadzacie, czy też nie. Taką podjęłam decyzję i nic jej nie zmieni - odparłam prosto z mostu. Na ich twarzach widocznie malowała się wściekłość, a spokojny oddech przyspieszył.
- Ani mi się waż! - szarpnęła mnie rodzicielka.
- Przypominam o tym, iż jestem dorosła i to ja decyduję o własnym życiu.
  Pakuję się ciesząc, że w końcu po tych dwudziestu jeden latach podjęłam odpowiednią decyzję. Długo musiałam czekać i zbierać w sobie siły, żeby przeciwstawić się wpływowym krewnym. Jednak, doskonale zdaję sobie sprawę, że na każdym zakręcie będą starać komplikować mi życie.Ostatnia koszulka, ostatnie przesunięcie zamka i koniec. 
Zmierzam schodami w dół niemiłosiernie obijając każdy idealnie wyrzeźbiony schodek. Niech mają po mnie jakąś pamiątką. Bez pożegnania wychodzę z rezydencji państwa Consalida, która zatruła mi mnóstwo krwi.
 - Nie podzielam Twojego entuzjazmu, Andżeliko. Miałem tutaj świetną pracę, znajomych, przyjaciół, rodzinę, a teraz muszę ich wszystkich zostawić. – Rafał nie tryskał radością, tak jak ja. Był smutny, wręcz przybity, ale ja nie zamierzałam się przed niczym cofać, ani tym bardziej zostawać tutaj w Zielonej Górze, w której tyle wycierpiałam.
- Ej .. ja Ci nie każę ze mną jechać, przecież to ty zdecydowałeś, że jednak mnie nie opuścisz swej ‘narzeczonej’. Niby mój narzeczony, ale Go nie kochałam. Rodzice zmusili mnie do ślubu, bo Rafał jest bogaty, ma wpływy i ogromny szacunek wśród ludzi, na samą myśl wzdrygnęłam się. Nie miałam odwagi, aby powiedzieć, że z tego nic nie wyjdzie, a na dodatek stworzą się te głupie kłótnie i wieczne pretensje, po prostu chciałam mu tego oszczędzić.
 - Przepraszam, ale to wszystko, ten ślub, te zaręczyny, wspólnie mieszkanie i przeprowadzka jest jednym wielkim błędem, nieporozumieniem. Nasz związek nie ma sensu, dlatego wolę sama wyjechać i rozpocząć swe życie od nowa. Nie chcę popełniać tych samych błędów, które zrobiłam teraz, a przede wszystkim pragnę skupić się tylko i wyłącznie na siatkówce. Jeszcze raz przepraszam .. – zdjęłam ze swego palca pierścionek zaręczynowy i wsunęłam Go do dłoni mężczyzny, odeszłam.
  Zamówiłam taksówkę, która zawiozła mnie na dworzec autobusowy. Obładowana walizkami stałam tak, trzęsąc się z zimna, a zarazem czekając na autobus. Nagle podjechał duży, dwupiętrowy srebrno-czarny autokar. Walizki podałam kierowcy, który umieścił je w odpowiednim miejscu. Zajęłam miejsce tuż przy oknie, aby zapomnieć o całym bożym świecie, dlatego włożyłam do uszu słuchawki i utonęłam … Nie wiedząc kiedy, zasnęłam.
    Nagle poczułam delikatne szturchanie, mozolnie przetarłam oczy i spojrzałam na dziewczynę siedząc obok mnie.
- Jesteśmy już na miejscu i mamy wyjść.. – uśmiechnęła się lekko starając stłumić swój śmiech. Musiałam przezabawnie wyglądać z tzw. Szopem na głowie, no ale cóż .. Nie do końca obudzona wyszłam z autokaru, a gdy znalazłam swe walizki pospiesznie udałam się do hotelu, w którym miałam przenocować. Na moje szczęścia był położony nieopodal hali sportowej, w której trenowała Asseco Ressovia Rzeszów, jednakże nie mogłam liczyć nawet na najmniejszy autograf, bo właśnie w tym czasie miało miejsce zgrupowanie kadry w ośrodku w Spale…
 Jak miło poczuć kropelki gorącej wody spływające po twym ciele. Prysznic ożywił mnie, i dzięki niemu nie wyglądałam jak wrak człowieka. Pomimo tego nadal byłam zmęczona, położyłam się do snu i w mgnieniu oka zasnęłam.
    Minął miesiąc od mojego przyjazdu. Zaaklimatyzowałam się i krok po kroku poznawałam miasto, a co najważniejsze rozpoczęłam treningi z klubem. Trener fundował nam niezły wycisk, ale przecież mówi się, że jeśli czujesz ból to żyjesz. Miło było to zrozumieć. Serwy, atak, przyjęcie, bloki miałyśmy opanować do perfekcji. Nauka odpowiedniego ataku były czystym koszmarem w moim wykonaniu, lecz starałam się malutkimi kroczkami poprawiać. Wreszcie nadszedł wyczekiwany mecz, w którym miałam zadebiutować. Nasza drużyna grała bardzo dobrze, ale pewne niedociągnięcia aż kuły w oczy. Podczas przerw coach mobilizował nas, jak tylko mógł, a to przyniosło oczekiwane skutki, cały mecz wygrałyśmy 3:1. Osobiście nie byłam zadowolona z mojej gry, dlatego dziwiłam się, że nie posadzono mnie na ławce.
 ...przywitałam się z Mariolą, recepcjonistką hotelu.
- Cześć, może masz do mnie jakieś listy ? – spytałam rozglądając się po holu.
- Tak, tak .. Już Ci daję. – zza lady moim oczom ukazał się dość duży stos kopert, na ich widok lekko zbladłam i cichutko zajęczałam.- Odpoczywaj, kruszynko .. – powiedziała czule, a ja jednym ruchem wzięłam kartki i udałam się do pokoju. Rzuciłam torbę treningową w kąt i usiadłam na łóżku rozpoczynając przeglądanie listów.
Jak się wcześniej domyśliłam to większość z nich będzie od mojej rodziny, no i nie pomyliłam się.

Jak w ogóle śmiałaś, tak zranić Rafała, przecież ten chłopak był w Tobie zakochany na zabój, a ty ot tak sobie zniszczyłaś Go, jak jakiś dzikus. Całymi dniami siedzi przygnębiony w pokoju, i ani na moment z niego nie wychodzi. Krótko mówiąc stracił kontakt z światem żywych [...] Mam nadzieję, że przez to co napisałam, jak najszybciej wrócisz do Zielonej Góry i wyjdziesz za niego, bo jeśli tego nie zrobisz możesz zapomnieć o tym, że kiedykolwiek miałaś rodzinę.

 Już dawno zapomniałam, mamo. Jednakże, te słowa bardzo mnie zraniły, ale nie posłucham się ich. Jestem Panią własnego losu, mogę robić to czego pragnę, a przede wszystkim nie muszę się nikogo słuchać, przecież jestem już 21-letnią kobietą. Wróciłam do przeglądania kolejnych listów. Mą uwagę przykuł jeden, na którym napisano moje imię, nazwisko i adres hotelu, ale najważniejsze znajdowało się pod spodem. Okazało się, że nadawcą tego listu jest  Zbigniew Tomkowski kierownik Ośrodka dla Sportowców w Spale. Otworzyłam kopertę, a następnie zaczęłam czytać.. 

Szanowna Pani Angeliko,
Mam zaszczyt poinformować o tym, że dostała się Pani na kurs dokształcający młodych sportowców. Zaimponowała nam Pani swym charakterem, stylem gry i pomocą charytatywną na rzecz dzieci z biednych rodzin. Jest Pani jedyną kobietą, która się dostała na kurs. 

 Zaniemówiłam, byłam w ogromnym szoku i nie co zdezorientowana. Nie spodziewałam się tego, że to właśnie mnie przyjmą.

Proszę o potwierdzenie pobytu telefonicznie. Kurs rozpocznie się 10 lutego bieżącego roku, dlatego proszę o przybycie do ośrodka 5 dni wcześniej, ponieważ musimy ustalić z Panią, co i jak. Jeszcze raz gratuluję.  

  Złapałam do ręki telefon i zadzwoniłam pod podany numer. Przez jakiś czas rozmawiałam z sekretarką, która wyjaśniła mi najistotniejsze rzeczy. Po zakończeniu rozmowy zrozumiałam, że to był ostatni list do przeczytania.


2 komentarze:

  1. No, no :) Bardzo ciekawie się zaczyna.
    Dobrze, że uciekła przed niechcianym ślubem!
    Jestem ciekawa co dalej :)
    Informuj o nowościach!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super:) hmm.. Consalida, Zielona Gora kojarzy mi sie z serialem Na dobre i złe;)

    OdpowiedzUsuń